JAK TO SWIAT JEST MALY A GORY WYSOKIE
No to w Pokharze jestesmy juz przeszlo tydzien. Swiat jest maly :) nawet w Nepalu, idac sobie spokojnie ulica spotykamy Jessice i Foloefa tych samych z ktorymi bylismy w dzungli Chitwan, coz za mile spotkanie. Umawiamy sie na wieczor i tak juz zostaje.
Ale co tu sie dzialo przez tydzien? Oj wiele, ale chyba najciekawsza przygoda to trzy dni w Centrum Buddyjskim tu w Pokharze. To sie mylnie nazywa kursem, nie wiem czy to taka sympatyczna ironizacja czy takie tlumaczenie angielskie, w kazdym razie zadnego rozdania dyplomow nie bylo.
A wygladalo to tak ze byl i owszem kurs medytacji, prowadzony przez Buddyjska Mniszke, o twarzy pelnej jak ksiezyc w pelni i usmiechu od ucha do ucha. Kazdemu zycze takich zmarszczek spowodowanych ciaglym usmiechaniem sie, jej spokojny glos zeczywiscie potrafil wprowadzic w medytacyjny spokoj. Medytacje mielismy rano o 6:30 i wieczorem o 19:30. Pozatym byla joga, ktorej nauczyciel zapisal sie w naszej pamieci jako czlowiek ktory robi najdluzsze wdechy i wydechy na swiecie. Mateusz jak to okreslil : " ja przy nim to oddycham jak wrobelek" nasze 3 wdechy to jego jeden, trzeba przy tym zaznaczyc ze w trakcie mowil, a mowil cos tam cos tam. Jego angielski nie tak zly, jak poprostu niezrozumialy, ale calkiem ekspresyjny. Poltorej godziny jogi przed sniadaniem dla niektorych to byly istne katusze jak sadze, osmielam sie twierdzic tak po stekach, wzdychaniach i burczeniu w niektorych brzuchach.
Jednak sedno calego trzydniowego "kursu" bylo niceo inne, poza medytacja, joga i pysznym jedzeniem mielismy codzinennie w sumie 5 godzin nauczania. Nauczycielem-Lama byl Mnich pochodzenia amerykanskiego. Bylo to o tyle interesujace ze mial spojrzenie na buddyzm i swiat przez pryzmat zachodniego zycia, co nam bardzo u;latwilo rozumienie calosci zagadnienia. Jak rozumiec pewne okreoslone pojmowanie swiata przez obce lekko skosne oczy? podajac nam przyklady z naszego swiata, nie azjatyckiego, mowiac do nas naszym jezykiem (czasem nieco slangowym i juz dzis niedbalym) a nie tym jezykiem jakim zapisane sa wszystkie buddyjskie mysli, moglismy wiecej zrozumiec. Nauczanie tez mialo prosta zasade, abys w cos uwierzyl musisz to zrozumiec. Tak wiec zostalo zadane pytanie i droga dedukcji i dochodzenia do rozwiazania odpowiedz ukladala sie sama w naszych glowach, a Lama byl ta swieca w ciemnym koratarzu :) (jak ladnie poetycko porownalam :)
Tak wiec trzy dni medytacji, nauczania, jogi i nocnej ciszy zrobily dobrze w mojej glowie, i mysle ze nie tylko w mojej. Mysle ze kazdy dla lepszego kregoslupa moralnego powinien cos niecos zapoznac sie z ta nauka :) (chodzby tylko ogolnie) polecam, nie namawiam.
Teraz czek nas neco inne wyzwanie, moze blisko medytacji ale jednak bardziej fizyczne. Idziemy na trzy dni w Himalaje wysokie. Bedzie wysoko i zimno, bedzie tez cudownie. Widoki mozna by powiedziec nie z ztej ziemi, a jednak :) Osmiotysiecznik Annapurna czeka tam na nas i chce sie pokazac z jak najlepszej strony jak mniemam. A relacja z tekkingu po powrocie (o ile nie zamarzne: jest styczen a to Himalaje).
Cieple pozdrowienia. Namaste.
Ale co tu sie dzialo przez tydzien? Oj wiele, ale chyba najciekawsza przygoda to trzy dni w Centrum Buddyjskim tu w Pokharze. To sie mylnie nazywa kursem, nie wiem czy to taka sympatyczna ironizacja czy takie tlumaczenie angielskie, w kazdym razie zadnego rozdania dyplomow nie bylo.
A wygladalo to tak ze byl i owszem kurs medytacji, prowadzony przez Buddyjska Mniszke, o twarzy pelnej jak ksiezyc w pelni i usmiechu od ucha do ucha. Kazdemu zycze takich zmarszczek spowodowanych ciaglym usmiechaniem sie, jej spokojny glos zeczywiscie potrafil wprowadzic w medytacyjny spokoj. Medytacje mielismy rano o 6:30 i wieczorem o 19:30. Pozatym byla joga, ktorej nauczyciel zapisal sie w naszej pamieci jako czlowiek ktory robi najdluzsze wdechy i wydechy na swiecie. Mateusz jak to okreslil : " ja przy nim to oddycham jak wrobelek" nasze 3 wdechy to jego jeden, trzeba przy tym zaznaczyc ze w trakcie mowil, a mowil cos tam cos tam. Jego angielski nie tak zly, jak poprostu niezrozumialy, ale calkiem ekspresyjny. Poltorej godziny jogi przed sniadaniem dla niektorych to byly istne katusze jak sadze, osmielam sie twierdzic tak po stekach, wzdychaniach i burczeniu w niektorych brzuchach.
Jednak sedno calego trzydniowego "kursu" bylo niceo inne, poza medytacja, joga i pysznym jedzeniem mielismy codzinennie w sumie 5 godzin nauczania. Nauczycielem-Lama byl Mnich pochodzenia amerykanskiego. Bylo to o tyle interesujace ze mial spojrzenie na buddyzm i swiat przez pryzmat zachodniego zycia, co nam bardzo u;latwilo rozumienie calosci zagadnienia. Jak rozumiec pewne okreoslone pojmowanie swiata przez obce lekko skosne oczy? podajac nam przyklady z naszego swiata, nie azjatyckiego, mowiac do nas naszym jezykiem (czasem nieco slangowym i juz dzis niedbalym) a nie tym jezykiem jakim zapisane sa wszystkie buddyjskie mysli, moglismy wiecej zrozumiec. Nauczanie tez mialo prosta zasade, abys w cos uwierzyl musisz to zrozumiec. Tak wiec zostalo zadane pytanie i droga dedukcji i dochodzenia do rozwiazania odpowiedz ukladala sie sama w naszych glowach, a Lama byl ta swieca w ciemnym koratarzu :) (jak ladnie poetycko porownalam :)
Tak wiec trzy dni medytacji, nauczania, jogi i nocnej ciszy zrobily dobrze w mojej glowie, i mysle ze nie tylko w mojej. Mysle ze kazdy dla lepszego kregoslupa moralnego powinien cos niecos zapoznac sie z ta nauka :) (chodzby tylko ogolnie) polecam, nie namawiam.
Teraz czek nas neco inne wyzwanie, moze blisko medytacji ale jednak bardziej fizyczne. Idziemy na trzy dni w Himalaje wysokie. Bedzie wysoko i zimno, bedzie tez cudownie. Widoki mozna by powiedziec nie z ztej ziemi, a jednak :) Osmiotysiecznik Annapurna czeka tam na nas i chce sie pokazac z jak najlepszej strony jak mniemam. A relacja z tekkingu po powrocie (o ile nie zamarzne: jest styczen a to Himalaje).
Cieple pozdrowienia. Namaste.
Komentarze (3):
Ula...
Twój język wypowiedzi juz stał sie filozoficzny,poetycki a przede wszystkim składny, hihi :P
Pokarzesz mi po powrocie co za asany staialiście :) ciekawam,ciekawam.i zazdoszcze:)
Mati: mam juz liśc z największego lasu świata teraz chciałabym cos z najwyższych gór :) jakis maciupki kamyczek,coby cie nie obciążał :)
Ciesze się że się dobrze "bawicie"
i wróccie prosze szczęśliwie z gór
bede wysyłąc wam fluidy ciepła ;)
ściskam
ż
jDziękujemy za b.ciekawe informacje.Mamy nadzieję, że usłyszymy to wszystko na żywo, z poparciem zdjęć.
Ale tak naprawdę, to bardzo za Wami tęsknimy.
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna