niedziela, stycznia 02, 2011

JAK TO SYLWESTRA BEZ FAJERWERKOW MOZNA SPEDZIC

I jakto sie mowi "swieta swieta i po swietach". Tu taj spokojne, inne, nietypowe swieta jak i sam sylwester.
Tak wiec aura Lantang doliny splynela na nasnoworocznie,spokojnie i bez fajerwerkow.
Pojechalismy do Miastaeczka w dalekiej dolinie, gdzie juz szczyty gor przypruszone mocno sniegiem, gdzie w nocy chlodno i spiwor zapiety do ostatniej dziurki najlepszym przyjacielem, gdzie tez mieszka mniejszosc tybetanska i od tego tak naprawde historia sie zaczyna.
Syabrubensi tomiejsce gdzie konczy trase autobus i skad tez rozpoczynaja sie wszystkie w tym rejonie Himalajow szlaki trekkingowe. Miasteczko dzieli rzeka. Dzieli na dwie czesci. Jak to sie w calym swieciezdarza ten podzial jest nierowny. Czesc pierwsza w ktorej staje autobus jest bardziej popularna, bardziej rozwinieta, ale niekoniecznielepsza, ale nikt o tym z turystow nie wie bo juz wmomencie opuszczania autobusu ma juz kilka propozycji zakwaterowania, czy posilenia sie, tak wiec ma w czym wybierac. Ta druga czesc miasteczka zamieszkuje mniejszosc tybetanska. Tam bieda az piszczy, jest hotelik, jest sklepik i jest bieda. Dwa lata temu pewni Polacy zapuszczajac sie w te rejony, jadac na dachu autobusu zapoznaja jednego z mieszkancow tej drugiej czesci. Postanawiaja zatrzymac sie po tamtej stronie rzeki. Poznaja blizej chlopaka z autobusu, ktory okazuje sie miejscowym spolecznikiem. Powstaje plan, wybudowac Piekarnie, z ktorej zyskow bedzie mozna polepszyc warunki bytu miejscowej ludnosci.
Tak oto trafilismy do Syabrubensi. Zapowiedzeni wczesniej przez Zuze, ktora projekt koordynuje i zbiera w Polsce pieniadze, szuka sponsorow. Mozektos chetny pomoc????
Zostalismy przez Nime ugoszczeni jak przyjaciele, poznalismy jego rodzine, dostalismy prezenty, dobrze zjedlismy. Byly tez spacery okraszone historiami tybetanskimi, opisem zwyczajow i kultury. A w Sylwestra siedzac w kuchni przy palenisku, przy lapce, bez pradu Nima uczyl nas grac w gre Tygrysy i kozy. Gra byla ladnie spreparowana z narysowanych kredka lini, a za pionki sluzyly nam kamyki (tygrysy) i ziarna kukurydzy (kozy). W zamian za to nauczylismy Nime grac w pokojowa, bez przemocy gre SKOCZEK. :) Na dowidzenia dostalismy KATY tybetanskie jedwabne chustki, ktore dzien wczesniej w ichniejszej swiatyni podarowalismy posazkowi buddy. Cala noc tamprzelezalay, na drugi dzien o poranku Nima zawiesil nam, kazdemu swoja, KATE na szyje, na szczescie i dobra wrozbe.Powinnismy nosic ja caly dzien a nastepniepowiesic w domu. Tak tez po powrocie uczynimy, Nima swoja powiesil na moscie co ma dac mu szczescie,poswiecil ja na rzecz Piekarni.
A dlaczegopiekarnia?? Ten kto byl w Azji ten wie.Tu jest prawie niemozliwe zdobyc chcleb. W kathmandu jest 3 piekarnie,wszystko dobre (chodz wiadomo ze nie tak jak w kraju) ale drogie.
To wlasnie chlebaturystom z europy najbardziej brakuje. (Mi osobiscie chleba i bialego sera, aj od miesiaca nie jadlam, czuje sie na glodzie JESTEM UZALEZNIONA :) taki rzeszowski z Trzebowniska, dwa kubki na raz bym zjadla. Oj troche sie zormarzylam, przepraszam.
No nic zeby nie przedluzac, Teraz jestesmy znowu (JUz 4 raz) w stolicy, jutro jedziemy do Pokhary, gdzie jest najpiekniejszy widok na Himalaje i przepiekne jezioro. Do tego duzocieplej niz w Kathmandu,wiec licze ze kurtka wieczorem juz nie bedziepotrzebna, a w dzien na spacerach bede lapac witamine D bezposrednio przez skore.

WSZYSTKIM I ICH RODZINA ZYCZYMY SPOKOJNEGO NOWEGO 2011 ROKU.
POGODY DUCHA I USMIECHU NA TWARZY.

Komentarze (3):

Blogger MałaZe pisze...

Dziękuje za życzenia wimieniu swoimi bliskich. Wam Kochani i Waszym najbliższym również samego najlepszego zycze w tym roku. Żeby był dużo, dużo lepszy od poprzedniego,m żebysmy spotykali na swojej drodze samych dobrych ludzi, żebyśmy byli szczęśliwi, zdrowi, zakochani i bogaci-każdy w co tam chce :) ściskam wszystkich czytających :) a Wy wracajcie do nas cali, zdrowi i bogatsi o doświadczenia . Przepraszam za brak smsa noworocznego, ale miałam mała awarię... wiecie ;) całuję Was i Tybetańską Ziemię :*

9:15 AM  
Blogger Unknown pisze...

życzenia już wysyłałam smsem, ale mogę ponowić. szczęśliwego nowego. pewnie o powrocie nie myślicie (a szkoda, bo szukamy na piątek chętnych do noszenia gruzu), bo chciałabym życzyć przedwcześnie również szczęśliwego powrotu do kraju. grzejcie się tam bo tu mróz cały czas nie odpuszcza. codziennie jakieś -7 stopni (przynajmniej rano o 5 tak jest), ale chyba się do tego przyzwyczailiśmy

1:08 AM  
Blogger MałaZe pisze...

przeciesz kochamy skandynawski klimat :)

10:12 AM  

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna