niedziela, stycznia 16, 2011

JAK GORY SA WYSOKIE I JAK TO NAGRODY MOZNA SIE ZAWSZE SPODZIEWAC

Tak oto jestesmy. Przezylismy. Gory nas nie przygniotly :)
Trzy dni trekkingu i jeden dzien walki z lokalnym transportem (walki wrecz: trzesie, buja i szyby atakuja ;)
Pierwszy dzien trekkingu: slonce swiecie lekkie podejscie, strumien plynie z wolna, ptaki, konie i owce a tu nagle jak nie dowala schodami kurde belek, chyba ze dwie godziny z nimi walczylismy 3500 stopni czy jakos tak. Kurde zycie kilka razy stawalo mi przed oczami i jedno pytanie: za jakie grzechy, co ja takiego zrobial?? Podsumowanie bylo proste: siedzialas caly rok na d... nie wstajac prawie od komputera i to nie ta kondycja. Dziewczyno wez sie za siebie. Nie mialam zadnych postanowien noworocznych, za to mam teraz postanowienie himalajskie, wiecej ruchu wiecej spacerow. Ktos sie zapisuje do mojej druzyny?? Lista otwarta...
Ale jak juz doszllismy na te schody to bylam cala we lzach szcescia, co za widok :):):):)
na drugi dzien mialo byc mniej schodow i wchodzenia pod gore. "Prosta trasa, relaks" tak mowil napotkany przez nas przewodnik gorski. OI*@^(%$^&!%&%$@* ta prosta trasa, schody tylko przez 30 min.... kuku ... no ale po zaprawie poprzedniego dnia zeczywiscie obiektywnie patrzac na te schody z wczoraj a te czasem lekkie czasem nie lekkie podejscia nie bylo zle. Mateusz caly czas mowi Ula to Himalaje, no i prawda. Trase zrobilismy szybko. Mialo byc 4 godziny i bylo :)
Za to na trzeci dzien: pobudka o 6:00. Gwiazdy jeszcze swiecily, ksiezyc jeszcze na niebie a my z latarkami po lasach sie wluczymy, a wszystko dlatego aby wspiac sie na najwyzszy punkt POON HILL 3290 m.n.p.m. i zobaczyc wschod slonca. Ale jaki wschod.... z tego punktu rozposciera sie panorama na caly masyw wysokich osmiotysiecznikow, i to slonce ktore w pierwszej kolejnosci oswietla powoli niebo a potem dosiega swym pomaranczowym swiatlem szczyty tych najwyzszych gor swiata, czuje sie czlowiek wtedy jakby mial swiat u stop. No warto warto ... kurde brak slow i brak odpowiedniej ilosci wzdechow na to wszystko :)
trzeba samemu to przezyc zeby wiedzien i kropka.
Tak wiec od 6:00 jestesmy na nogach, kurde zimno na minusie, snieg i lud. Wszystkie mozliwe ciuchy mialam na sobie, w glowie jeszcze maly plan " a moze by tak spiworek na siebie narzucic??" tylko pytanie pod czy na plecak ;)
ale jak sloneczko zaswitalo i sie w trase ruszylo, cialem poruszalo to i sie cieplej zrobilo. Ostatni dzien mimo ze sie zaczol o 6 i byl najduzszym dniem z wyprawy, bo czekalo nas 7 godzin trasy z jednym planowanym postojem na lancz (30-40min) byl chyba najbardziej urokliwym. Powiem cszczeze ze przypominal jakos tak swieta wielkanocne na polskiej wsi ;) Jesienne slonce (prawde mowiac zimnowe, ale tu w Nepalu to wyglada jak jesien), liscie na ziemi... nam sie podobalo.
W wiosce w ktorej zatrzymalismy sie na nocleg bylismy jakos po 17 i tu nas czekala super ekstra nagroda....
Co jest najlepszego po ostrym trekkingu?? odpowiedz: ciepla kapiel,
Ale jest cos jeszcze lepszego: Ciepla kapiel w goracych zrodlach przy swietle ksiezyca i przy usianym przez gwiazdy niebie. Oj tak.....cudownie, .....oj tak...
Potem sie rozpadalo i tak pada do dzis :)
Jutro rano o 7 wsiadamy w autobus do granicy (okolo7godzin) stamtad bierzemy autobus nocny do Varanassi (Indie - okolo 12 godzin), tak zostaniemy dzien lub dwa i...................... prosto pociagiem 30 godzin w strone zachodzacego slonca na plazy Goa :)
juhi...a tam na plazy jak padne plackiem to mnie trzeba bedzie wieczorem z piasku wybierac sitkiem...
Pozdrawiam Was a zegnam Nepal

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna