środa, grudnia 08, 2010

JAK TO SIE OKAZALO ZE NIE TYLKO BUDDA JEST NIEZLA ATRAKCJA

Nastepnego dnia wybralismy sie na ogledziny pobliskiego ogrodu ze swiatyniamy. Kazda swiatynia jest postawiona przez inny kraj. Lumbini to miejsce gdzie okolo 500 l.p.n.e urodzil sie Budda. Jego mama najpierw weszla do jeziorka, dzis kwadratowy basen w ktorym plywaja zolwie :) a potem urodzila go pod drzewem. Na czesc tego wydarzenie postawili jej swiatynie tu w Lumbini. Nam najbardziej jednak przypadly do gustu dwie: tajska a na niej masa drobnych ornamentow a do tego cala zrobiona z bialego marmuru i koreanska na maksa kolorowa i cala w zlocie: jedyne czego u niej zabraklo to krasnala ogrodowego ze zlota skora :) bylo tam wszystko: jelenie na rykowisku (czy tam sarny), slon i malpa na kolanach skladajace krzakowi podarunki, no i oczywiscie budda w wielu przedstawieniach, zawsze o zlotej cerze, samo dobro.
...ale jak sie okazuje obok Buddy kolejna atrakcja bylismy MY. 4 razy proszono nas o pozowanie do zdjec, ustawiali sie kolo nas w rzadku, lapali za ramiona czy pod reke jak prawdziwi przyjaciele, milo prawda?? miec w jeden dzien tylu przyjaciol naraz, lepiej jak Facebook no nie? Nie wiemy ile zdjec zostalo zrobionych z ukrycia udawalismy ze tego nie widzimy. Mateusz mial powodzenie u mlodych dziewczat, przechodzily obok patrzyly sie, chichraly do siebie szepczac cos i szeroko sie usmiechajac o tak :D
Na drugi dzien pojechalismy do Kathmandu: dosc szybko udalo nam sie zlapac jeden potem drugi, juz bezposredni, autobus do stolicy. Ekipa tego drugiego to niesamowite widowisko. Kierowca wiadomo - mistrz kierownicy, kasjer tez wiadomo ...i nasz ulubieniec pomocnik ktory ma za zadanie nawolywac ludzi i w jakis przedziwny sposob pomagac kierowcy w prowadzeniu. Stoi w otwartych drzwiach , jedna noga w sroduku druga na zewnuderz, i raz po raz reka uderza w sciany autobusu, przez 10 godzin nie wyczailam co to znaczy, cos chyba w stylu szybciej szybciej, no i jego najwazniejsza chyba funkcja to gwizdanie i pomaganie w trabieniu na inne pojazdy (ma do tego swoj osobny guzik). Mlodzi usmiechnieci, weseli. Pozdrawiamy.
Teoretycznie autobus ten jedzie 8 godz. ale zawsze trzeba doliczyc 2-3 godz. Tak bylo i tym razem. Ladujemy na zadupiu, jest 22, ulice oczywiscie nie oswietlone, nie kazdego stac na prad, a do tego zadko centrum jest oswietlone co dopiero obrzeza, teraz taxi i hostel.....a tu trafiamy na imprezke :) ktos ma urodziny i dostajemy poczetsunek i wino ryzowe (cholerstwo mocne jak bibmer i tak tez smakuje).
No a dzis to spacerek po Kathmandu :) i shoping ;) jutro jedziemy w Himalaje wiec trzeba sie zaopatrzyc w puchowe kurtki. Mateusz wybiera opcje sweter z welny JAKA, ja wybieram zielony puch. Rekawiczki dla mnie w tradycyjnych nepalskich barwach, Mateusz wybiera modna, nepalska, meska, tradycyjna czapeczke. Jest dobrze. Jutro czeka nas 12 godzin jazdy autobusem po kretych drogach gorskich, spodziewamy sie jak zwykle poslizgu do 2-3 godzin, czyli znowu zajedziemy w nocu. Ten pierwszy trekking planujemy na jakies max 6-10 dni i wtedy wracamy spowrotem do Kathmandu.
Cmok.

Komentarze (1):

Blogger Unknown pisze...

ej Mati ma sweter z jaka a ja wczoraj kupiłam buty z jaka :) wcale nie w Nepalu tylko tu, w Polsce :P

1:47 AM  

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna